Kolejna przerwa i kolejna notka. Będę się produkować w szkole, bo w domu chyba zrezygnuję. Kiedy ma się w rodzinie szpiegów, lepiej uważać, co się pisze.
Martwię się. Może to niedorzeczne, ale mam wreżenie, że mojemu facetowi (nazwijmy go Mariusz) już na mnie nie zależy. Że już mnie nie kocha. I że wkrótce zaproponuje rozstanie. Może ma inną. Może po prostu mu się znudziam. A może mam schizy. W każdym razie bardzo mnie to przeraża. I bardzo boli. Skąd to przypuszczenie? Ostatnio strasznie mnie olewa. Nie zależy mu, by widzieć się ze mna jak najdużej. Nie martwią go duższe rozstania. Nie spieszy się, by się ze mną spotkać. A jak już się spotkamy, to albo spieszy się do pracy/szkoly/rodziny (niepotrzebne skreślić), albo się do mnie dobiera, albo siedzi w internecie (jak jest u mnie), albo czyta książkę. Praktycznie nie ma mowy o normalnej rozmowie (jedynie na co go stać to gadka o jego pracy). Chyba nic dziwnego, że spotykam się z innym. Z tamtym (nazwijmy go Karol) przynajmniej mogę pogadać. Tamten interesuje się mną. I tamtemu zależy, by się ze mną spotykać. Próbuję Mariuszowi pokazywać ten problem, ale on go nie widzi (albo udaje). Mówi że wszystko jest OK i... nic się nie zmienia. Myślę, że wkrótce przyzna się, że już mu nie zależy i zaproponuje rozstanie. Moje przeczucie jest coraz silniejsze. Z reguy nie ufam przeczuciom, ale to zawsze się sprawdza. Z innymi facetami też tak mialam. Już na dlugo przed rozstaniem przeczuwalam, że do tego dojdzie. Ja bardzo odczuwam emocje innych. szczególnie te negatywne. Więc jeśli coś jest nie tak, natychmiast to do mnie dociera. Boję się, że go stracę. Boję się, że już go straciam...:(
Wbrew pozorom zależy mi na nim... bardzo. Ale czasami nie mam już sily. Slaba ze mnie kobita :(.